-Wsiadaj, podwiozę Cię- powiedziała ta ruda małpa.
-No co się tak głupio patrzysz? Zaraz się spóźnimy
-Czy ja się przesłyszałam? Pan Wagarowicz nie chce spóźnić się do szkoły?
-Jesteś głupia? Kto powiedział, że jedziemy do szkoły?
-Ani by gdzie chcesz jechać?
-Dowiesz się na miejscu. No, wsiadaj!
-Yyy... no okej
Gdy chłopak założył mi kask i wytłumaczył, dlaczego on go nie potrzebuje. Będąc już na tej „bestii” przytuliłam się, najmocniej jak umiałam, do Kastiela. Usłyszałam cichy śmiech tej rudej małpy. Po paru minutach jazdy rozluźniłam się, ale jednak nadal dość mocno trzymałam Kastiela. Jazdy może nie będę wam opisać. Zostanie to nudną tajemnicą. Pół godzinny później byliśmy pod jakiś budynkiem, którego nie znam. Czerwonowłosy pomógł mi zejść.
- Czemu tu jesteśmy?
-Nie gadaj, tylko chodź- nie powiedział, tylko warknął.
Po jego głosie wolałam się nie odzywać. Szłam szybkim tempem za chłopakiem. Kastiel wszedł do budynku, a ja, zanim. Weszliśmy do jednej sali. Oprócz nas znajdowali się tam kilka ludzi i alkohol... Dość głośna muzyka, której nie było słyszeć na zewnątrz. Z osób rozpoznałam tam Lysandera i Rozalie.
- Hej stary...
Niedawno znalazłam Twojego bloga. Jest świetny i widać jak rozwinęłaś się od pierwszego rozdziału do teraz ;) Mimo iż literówki zdarzają się to bardzo przyjemnie czyta się to opowiadanie. Na pewno zostanę na dłużej i czekam na kolejny rozdział. Życzę weny i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRany... Świetny blog :) Zostanę tu dłużej
OdpowiedzUsuńhttp://kartotekakladys.blogspot.com/