sobota, 6 lutego 2016

Rozdział XV To nie jest randka!


- Kas, jesteś tu?

Nikt mi nie odpowiedział. Chciałam zapalić światło, ale znowu świat mi zabłysnął ciemnością. Czy oni chcą żebym zeszła na zawał ? Mam nadzieję, że to ruda małpa. To jego zwyczaj. Choć zachowanie smerfa z korytarza ... nie to musi być Kastiel.

-Jestem tu mała- ten ktoś mi szepnął do ucha. Tak to on. Zdjął ręce z moich piwnych oczków i zapalił światło.
-Po co chciałeś, żebym tu przyszła?
-Eee... Ja... - dziwnie się zachowuje - Chciałem się spytać czy nasze spotkanie jest aktualne czy tylko tak powiedziałaś, bym się odczepił.
-Aktualne.
-Wydajesz się smutna, coś się stało ?
-Od kiedy się mną martwisz ?
-Nie ważne. Co się stało?
-Nic ważnego, po prostu odwołali konkurs

Czekałam, aż coś powie. Cokolwiek, a on mnie po prostu przytulił.W sumie to było em... ech.. przyjemne. Tak to dobre słowo.

-Przykro mi - szepnął mi do ucha.
-Nie musisz się litować.
-Nie lituje.

Chciałam mu już coś odpowiedzieć, ale zadzwonił dzwonek. Czy tylko mnie one denerwują jak chce coś ważnego powiedzieć. Takie życie, nic nie zmienisz. Po lekcjach, które były dość luźne. Aktualne przebieram się, ponieważ wychowanie fizyczne było na ostatnim miejscu w planie. W sumie wo gole się nie spociłam.

-Jak mogłaś mi nie powiedzieć !- powiedziała Rozalia, gdy zostałyśmy ostatnie.
-Czego?
-Że idziesz na randkę z Kastielem.
-To nie jest randka.
-Każdy tak mówi.
-Roza to tylko przyjacielskie wyjście.
-Hm.. Sami ... Tak tylko ,, przyjacielskie spotkanie '' - mówiąc to zrobiła cudzysłów w powietrzu.
-Tak, to tylko przyjacielskie spotkanie.
-Ja i tak wiem swoje!
-Roza!
-No co ?
-Ech .... nie ważne


Poszłam jeszcze na chwilę do swojej szafki by odłożyć strój i wziąć bluzę. Choć rano było zimno teraz się ociepliło. Będąc już przy szafce, uświadomiłam sobie, że nie ustaliłam z czerwonowłosym miejsce, gdzie spotkamy, aż nagle ktoś mnie przytulił. W szybkim tempie się odwróciłam. Kto przede mną stoi. No kto? Tak, oczywiście Kastiel.





- Idziemy ?- przytaknęłam i świetnych humorach wyszliśmy ze szkoły.






Podczas spaceru wspominaliśmy jak byliśmy mali i wiele się o dowiedziałam. Na przykład to że ich zespół zaczął robić małą karierę. Siedzieliśmy nad stawem niedaleko parku przy którym mieszkałam. Po chyb godzinnej pogadance zaczęło mi się robić zimno. Prawdopodobnie buntownik to zauważył, ponieważ zdjął swoją koszulę i założył mi na plecy. Boski miał kaloryfer.

-Zrób zdjęcie, będziesz miała na dłużnej.

Tak jak chciał  wyjęłam telefon i zrobiłam mu fotkę.

- Eh?
-Sam chciałeś, Kassy.
-Ech , rybko!

Te przezwiska pochodziły jeszcze za czasów podstawówki. Tylko mi pozwalał się nazywać Kassy, choć czasem go to denerwowało. A ryba nawet nie wiem z czego wyszła.  Jeszcze chwilę siedzieliśmy nad stawem. Ponieważ zaczęło się ściemniacz Kastiel stwierdził, że mnie odprowadzi. Oczywiście oddałam mu koszulę, żeby nie świecił klatą. Po kilku minutach byliśmy już pod moim domem Kastiel zrobił coś dziwnego. Pocałował mnie. W policzek.

________________________________________________________________________
W końcu napisałam. Chyba najdłuższy rozdział na blogu. Mam nadzieję, że się ucieszycie! Dziękuję za wszystkie komentarze ! Do zobaczenia ! :*


1 komentarz: